Odszedł Stanisław Rusnak str.11 Drukuj
Wpisany przez Administrator   
poniedziałek, 12 lutego 2018 20:03

Stanisław Rusnak ?od zawsze? związany był ze sportami zimowymi. Był instruktorem narciarstwa klasycznego, sędzią narciarskim oraz działaczem sportowym. Z klubem Sportowym ?Wierchy? w Rabce-Zdrój był blisko związany już w latach 70, natomiast moja bliska z nim znajomość zaczęła się w latach 90, po połączeniu Ośrodka Sportu i Rekreacji z Klubem Sportowym "Wierchy" w Rabce. Oprócz słabiutkiej wtedy sekcji piłki nożnej, działała sekcja L.A. oraz sekcja narciarstwa alpejskiego i klasycznego. Szczególne talenty w tej ostatniej dyscyplinie wykazywały dzieci ze szkół w Skomielnej Białej i Skawie. Powołano więc zespól trenerski w osobach: Barbara Sobańska trener koordynator, Władysław Janowiec, Bogusław Gumuliński, Stanisław Rusnak i przez jakiś okres jego córka Ala. Ja zostałem kierownikiem i kierowcą tej sekcji. Wyniki które wkrótce przyszły zaskoczyły wszystkich. Cztery razy z rzędu w latach 1993-96 dziewczęta zdobyły Mistrzostwo Polski w sztafecie 4 x 3 km. Do tego należy dodać zwycięstwa w Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży oraz opanowanie na parę lat Ligi Sportów Zimowych w Zakopanem, czego dowodem było zdobycie w roku 1996 aż 7 pierwszych miejsc. Jestem przekonany że nie było by tych sukcesów bez Staszka Rusnaka, który oprócz dużego doświadczenia trenerskiego był "Mistrzem Świata w smarowaniu nart". Tylko laik nie wie jak trudną rzeczą jest dobrze posmarować narty do stylu klasycznego. Nie przypominam sobie żeby Staszek pomylił się choć raz. Cała Polska zazdrościła nam takiego fachowca. Staszek jeżdżąc do Szwecji przywoził zawsze całą walizkę smarów i parafin. Nie pominął w smarowaniu żadne dziecko, a przyszło mu nieraz posmarować kilkadziesiąt par. Każdej zimy Staszek ?rzucał? swój warsztat samochodowy i całkowicie poświęcał się swojej umiłowanej dyscyplinie, jaką było narciarstwo klasyczne. Pamiętam, jak z powodu braku śniegu w Polsce wymyśliliśmy obóz w Szczybrskim Plesie. Ponieważ Klubu nie stać było na opłacanie noclegów, codziennie wcześnie rano  wieźliśmy dzieci na Słowację, gdzie przeprowadzano dwa treningi, po których wracaliśmy do Rabki. To poświęcenie i wysiłek procentował w postaci wyników, o których była mowa wyżej. Ponadto zupełnie bezinteresownie, we własnym warsztacie dbał o stan techniczny naszego klubowego busa. Po odejściu z klubu wielokrotnie spotykaliśmy się, ale w ostatnich latach były to coraz rzadsze spotkania. Wiem, że po przeszczepie serca nie zerwał ze sportem. Słyszałem, że z jego doświadczenia w smarowaniu nart korzystali zawodnicy z całego świata.
Szkoda że odszedł bo tak dużo mógł jeszcze osiągnąć.

Edward Konieczny